czwartek, 11 stycznia 2018

"Pięćdziesiąt odcieni" z perspektywy Christiana Greya autorstwa E. L. James

Zarówno pierwsza, jak i druga część trylogii opowiedziana z perspektywy Christiana wydała mi się lepsza niż ta opowiedziana z perspektywy Anastazji. Dlaczego?

Przede wszystkim brak tu irytującej narracji panny Steele. Czytelnik ma okazję zrozumieć, co dokładnie główny bohater widzi w swojej wybrance, a także poznać prawdziwą relację, jaką Christian ma z niesławną "Panią Robinson". Poza tym może przekonać się, jak wyglądają wydarzenia z jego punktu widzenia.
Obie pozycje stanowią istotne dopełnienie całości - tylko tak można zrozumieć wcześniej napisaną trylogię. Bądźmy szczerzy - narracja z perspektywy Anastazji pozostawia wiele do życzenia pomimo, że czytanie historii opowiedzianej z perspektywy głównej bohaterki sprawiło nam kobietom przyjemność (przynajmniej w większości) i widać było, że autorka pisała dla zabawy - tym niemniej istnieje kilka elementów, które nie były przekonująco przedstawione np. jak Anastazja - zwykła dziewczyna mogła sprawić by zabójczo przystojny i bogaty facet się w niej zakochał? Jak to w ogóle możliwe, że nie irytują go ciągłe pytania i nieustające próby dotykania "zakazanych obszarów"? Poza tym wytłumaczenie jego stanu psychicznego w trylogii wydawało się dosyć populistyczne i niekoniecznie wiarygodne. Narracja Christiana pozwala nadać sens tym elementom.

Czytałam w oryginale. Książki zapewniają niewątpliwą rozrywkę. Jak wiadomo nie jest to literatura wysokich lotów, ale gwarantuje odpoczynek od codzienności.

Dla wszystkich zainteresowanych (a preferujących język polski) tłumaczenie jest dostępne dzięki Wydawnictwu Sonia Draga>>


Mnie natomiast pozostaje czekać na ostatni tom z perspektywy głównego bohatera.