sobota, 15 kwietnia 2017

Batalion Morcai (The Morcai Battalion) autorstwa Susan Kyle (bardziej znanej pod pseudonimem: Diana Palmer)

Cykl "The Morcai Battalion" Diany Palmer łączy cechy gatunku science fiction, powieści przygodowej i romansu paranormalnego. Chociaż nie jest to literatura górnych lotów (raczej na moim blogu recenzji takowych książek nie znajdziesz jako, że preferuję literaturę rozrywkową z dużą dozą wyobraźni każdego gatunku, a najlepiej międzygatunkową) to chyba najlepsza seria tej autorki. Podobno Susan Kyle napisała pierwszą część jako nastolatka, co więcej początkowo nikt nie chciał wydać tej powieści sci-fi. Na szczęście dla nas później to się zmieniło.

Galaktyce grozi wojna. Długo trwający delikatny rozejm pomiędzy Rojokami a Trójgalaktyką zostaje przerwany, kiedy kolonia z mieszkańcami – klonami z ras reprezentujących 120 planet federacyjnych zostaje zaatakowana i zniszczona, tym samym jednoznacznie grożąc zrealizowaniu wizji zjednoczonego wszechświata.

W obliczu wojny, która sprowadzi zniszczenie i chaos, jedynie batalion Morcai, złożony z groźnych "Centaurian" wraz z tajemniczym dowódcą podejmuje walkę w obronie ocalałych.


Tak rozpoczyna się pełna przygód trylogia, w której "Centaurianie" wraz z Terraveganami podejmują walkę z Rojokami, pod przewodnictwem Ditmuna – dowódcy osławionego statku Holconcom.


Mocną stroną powieści jest istnienie różnych kulturowo i biologicznie gatunków. Podobał mi się pomysł z klonowaniem i mieszaniem genów i efektami tychże.

Poza tym główna bohaterka - komandor porucznik, dr Madeline Ruszel pomimo, że pochodzi z dużo słabszej niż "Centaurianie" rasy - Terravegan wykazuje się niezwykłą odwagą, a także siłą charakteru i wręcz niespotykaną walecznością. Cóż mogę powiedzieć, uwielbiam czytać o silnych kobietach. Jej utarczki słowne z dowódcą Holconcom sprawiały, że chciało mi się śmiać.

Podobał mi się też wątek przyjaźni, zapoczątkowanej w szkole wojskowej, pomiędzy Rojokiem i Cehn-Tahr-ionem, która przetrwała pomimo, że jako dorośli musieli stanąć po przeciwnych stronach konfliktu w wojnie międzygalaktycznej.
Natomiast czytelnika może irytować:
  • używanie słownictwa nieznanego pochodzenia (autorka stworzyła "język obcych" prawdopodobnie korzystając jedynie ze swej wyobraźni);
  • proces kastracji emocjonalnej, która podobno nie działa jedynie u 5% poddanych jej terravegan, dziwnym trafem zawiodła aż u trojga towarzyszy walki;
  • "Staruszek" pochodzący z rasy Cehn-Tahr mający niesamowite zdolności telepatyczne, pozwalające nawet na odległość na wysadzenie małego statku kosmicznego, po postrzeleniu w nogę nie może nawet zabić telepatycznie jednego Rojoka; co więcej otumaniony narkotykami Ditmun, może kontaktować się telepatycznie z innymi telepatami, ale nie może myślą rozwiązać powstrzymujących jego ruchy węzłów.
Zabawne, że dowódca jest gotowy zaryzykować wszystko, aby tylko uratować Madeline, a jego oczy przybierają złoty kolor, który jest zarezerwowany jedynie dla rodziny, ale nie jest w stanie przyznać nawet sam przed sobą, że ją kocha, niemal do samego końca trylogii.

Warte uwagi czytelnika są przedstawione tutaj rytuały godowe "Centaurian". Sam pomysł, by uprawiać seks tylko po to, by począć potomstwo niektórzy uznają za okropny, a nawet zaściankowy, inni - tacy jak ja - za powiew świeżości. Chociaż tutaj nie wynika to z religii, a z uwarunkowań genetycznych, więc nie razi, co więcej po przeczytaniu cyklu "Anita Blake" i szeregu tym podobnych pozycji, których nie brakuje na rynku książkowym, gdzie seks jest głównym elementem niemal każdego związku - mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że pomysł wydał mi się oryginalny.

Pomimo wątku romantycznego nie jest to typowy romans. Dwie pierwsze części są pełne przygód, walk z niewielką dozą romansu. Dopiero w trzecim tomie wątek ten się nasila, i to bardziej z perspektywy rodzinnej. W ostatnim tomie trylogii poznajemy też więcej obyczajów i polityki "Centaurian".


1 kwietnia 2017 r. wydany został 4 tom, opowiadający o dalszych losach Edris Mallory, która służy na pokładzie Holconcom jako medyk w zastępstwie Madeline Ruszel.