Wydana w oryginale: 08.03.2016 r.
“Fire Touched” to już 9 część w cyklu Mercy Thompson i jak
dotychczas zdecydowanie najlepsza. Dlaczego? Przede wszystkim Patricia
Briggs wykracza po za schemat powtarzający się w dotychczasowych
książkach składających się na tą serię. Zwykle strukturę fabuły można opisać w
następujących słowach:
pojawia się zagrożenie dla przyjaciół Mercy, zatem zmiennokształtna kojotka robi wszystko by ich uratować, w wyniku czego zostaje (często poważnie) ranna, a Adam i inni pomagają wyeliminować niebezpieczeństwo.
pojawia się zagrożenie dla przyjaciół Mercy, zatem zmiennokształtna kojotka robi wszystko by ich uratować, w wyniku czego zostaje (często poważnie) ranna, a Adam i inni pomagają wyeliminować niebezpieczeństwo.
Tym razem oczywiście też
istnieje zagrożenie: najpierw dla miasta w postaci Trolla wielkości ciężarówki,
który na moście „bawi się” samochodami,
następnie dla Zee i Teda oraz ludzkiego chłopca o nietypowych zdolność władania ogniem.
W „Fire Touched” czytelnik poznaje
Adama z nieco innej strony. Wszystko co nas irytowało w jego relacjach z
byłą żoną - Christy zostaje skorygowane i to w bardzo prosty sposób. Po za tym alfa Stada
Wilkołaków Dorzecza Kolumbii wreszcie wymaga od swoich podwładnych szacunku
względem swojej partnerki. Pokazany jest też wyraźnie sposób w jaki postrzega
ukochaną. Nie jest to obszerny wątek powieści, a jedynie drobny element
całości, tym niemniej znaczący, zwłaszcza na tle fabuły całego cyklu.
Niektóre momenty tej
książki były bardzo zaskakujące, jak na przykład decyzja Brana, z którą ciężko
się pogodzić nie tylko kojotce, ale i czytelnikowi. Prawdę mówiąc czytając miałam ochotę
udusić Marroka za podjęte przez niego decyzje i wyznawane priorytety.
Książka ta wywołała we mnie całą masę uczuć, od śmiechu przez złość, po ekscytację, lęk a nawet smutek, czy poczucie straty (nie zdradzę kogo lub czego).