poniedziałek, 18 stycznia 2016

Złodziej Dusz (Seria o Dorze Wilk) – Aneta Jadowska


"Złodziej Dusz" - romans paranormalny czy urban fantasy?

Problem z tą książką jest taki, że chociaż spora część książki poświęcona jest na relacje pomiędzy główną bohaterką - wiedźmą Dorą Wilk, a piekielnikiem Mironem, jak na romans paranormalny wątek miłosny jest za słaby. I nie chodzi tu o rozwój relacji pomiędzy dwoma bohaterami. Najzwyklej, jeżeli uczucie w książce trwa od początku i nie rozwija się znacząco podczas książki – to o czym tu pisać? Pragnęli się, pragną się, będą się pragnąć... ach tak, autorka piszę o walce z pragnieniem – przez całą książkę, po czym na końcu bohaterka przyznaje się do swojego emocjonalnego zaangażowania (przy czym jak dla czytelnika nie jest to żadne odkrycie), w konsekwencji czego nie zamierza ze swymi przyjaciółmi się rozstawać i to wszystko. Co innego w przypadku relacji Dory z wielowiekowym przyjacielem Mirona – aniołkiem Joshuą, tyle, że autorka nie skupia się na tej relacji, pomimo, że ona dopiero rozwija. Po za tym, jej rozwój jest nagły, bez głębszej analizy.

Znam książki z dużo bardziej rozwiniętym i bardziej wciągającym wątkiem romantycznym, który zajmuje dużo mniej stronic książki, ale skoro to debiut autorki – może w przyszłości będzie lepiej.
Akcja książki dzieje się głównie w Toruniu i w jego alternatywnym magicznym odpowiedniku, więc pewnie można zaliczyć tę pozycję do urban fantasy. Chociaż słowo urban bardziej kojarzy mi się zwykle z wielkimi miastami.
 
O głównej bohaterce

Dora Wilk, wiedźma zarówno z magią gniewnej i wojowniczej Pani Północy i pełnej miłości i seksu Bogini Płodności pracuje jako policjanta w świecie śmiertelników.  Jest atrakcyjna, ruda z piegami na nosie, ma 180 cm wzrostu i zdecydowanie została hojnie obdarzona przez naturę w kobiece atrybuty.
Mieszka w 44 metrowym mieszkaniu na kredyt. Jest dobrą policjantką, wykorzystuje swoje umiejętności magiczne w prowadzonych śledztwach (przez dotyk czuje emocje tych których dotyka oraz emocje tych którzy pozostawili ślad po sobie na ciele innych, ma również wizje). Bywa bezczelna, przez co często robi sobie wrogów.
Czerpie energie od śmiertelników z obu płci, głównie poprzez jednorazowy seks. Przy czym unika dłuższych związków jako, że kochankowie zakochują się w niej po jakimś czasie (tak działa jej magia).

W „Złodzieju Dusz” bohaterka wykazała się sprytem i inteligencją. Jest to nie najgorzej wykreowana postać. Brakuje jej jednak słabości, drobnych wad, które pozwolą dostrzec coś po za arogancją pięknej, seksownej, magicznej istoty na jaką została wykreowana. Brakuje pewnego rodzaju unikalności. Może gdyby jej teksty były sarkastyczne, z trochę bardziej wyrafinowanym humorem. Niestety to nie ten typ książki.

O „Złodzieju Dusz” 

Pierwsza część najpopularniejszego polskiego cyklu urban fantasy stanowi całkiem niezłą opowieść, jeżeli brać pod uwagę wątek kryminalny. W Toruniu ginie staruszka od dziwnych niewielkich nakłuć w tętnicę szyjną. W alternatywnym Toruniu porywani i zabijani są magiczni. Dora ma za zadanie rozwiązać zagadkę. W swoich działaniach wspierana jest przez diabełka i anioła.

Do mocnych stron fabuły należy wątek kryminalny, zwłaszcza ten mniej rozwinięty czyli morderstwo (zachowującej się jak diablica) staruszki w Toruniu. 
Ponadto na uwagę zasługuje scena opisująca pierwsze spotkanie Dory z Gabrielem Archaniołem. 
Podobała mi się też postać Witkacego – współpracownika Dory, a nawet negatywna postać prokuratora Żamłody.
Z bardziej romantycznych scen, na wyróżnienie zasługuje scena na plaży, podczas której między innymi dwie aury Dory i Mirona spotykają się.

Najbardziej nie podobały mi się natomiast przydługie opisy strojów i momenty kiedy Dora robiła sobie make-up. Jak na urban fantasy to było po prostu słabe.
 
Budowa samego świata przypomina mi światy w innych pozycjach literackich. Dostrzegam tu następujące podobieństwa:

- przejście do alternatywnego Torunia, poprzez bramę, zdecydowanie przypomina Harrego Pottera i przejścia na dworcu King Cross, z resztą cała koncepcja alternatywnego miasta kojarzy mi się ze światem wykreowanym przez J. K. Rowling,

- wiedźma będąca prawie sukubem, cóż o seksownych, kształtnych sukubach czerpiących energię od śmiertelników czytałam już wcześniej, chociażby w pozycjach autorstwa Richelle Mead,

- świat magiczny podzielony na frakcje, przy czym wampiry – lubiące stroje i politykę, wilkołaki – zwierzęce i dominujące, podobnie jak chociażby u Gail Carriger, chociaż u Jadowskiej wilkołaki są może mniej inteligentne, i bardziej zwierzęce.

Dość nowe tutaj jest podejście na podział na dwa systemy: magiczny i chrześcijański czy judaistyczny. Oba systemy istnieją, oba funkcjonują równolegle i oba mają wyznawców. 
Podobnie jak nowe podejście do sukubów jako jednego z rodzajów wiedźm.

Całość wygląda trochę tak, jakby autorka zebrała wszystko, co przeczytała do jednego świata i stworzyła wyjątkową, bo mało prawdopodobną bohaterkę nawet jak na standardy świata magicznego.
  
Uważam, że warto tę książkę przeczytać. Jest tak niewielu współczesnych polskich autorów tworzących tego typu książki i rozumiem dlaczego. Konkurencja na świecie jest ogromna. Ilość zagranicznych pozycji tego rodzaju, niekoniecznie tłumaczonych na język polski rośnie z każdym rokiem. Autorka musiała wykazać się sporą odwagą by stworzyć książkę w tym gatunku, ale tłumaczy to też dlaczego właśnie debiutantka podjęła się takiego zadania.